niedziela, 25 listopada 2012

1999 showdown

Ze względu na ostatnie zebranie Partii miałem problemy z dostępem do googlowych stron, stąd więc przerwa w postach. Jeśli chodzi o herbaty, to nie próżnowałem.


Ostatnio zacząłem sprowadzać trochę starszych herbat z taobao, co przyniosło różne efekty.


Dzisiaj więc wrzucę krótką notkę o dwóch shengpu z 1999 od tego samego sprzedawcy. Obie herbaty dostałem mniej więcej w tej samej cenie. CNNP Yiwu Zhengshan bingcha po 68 kuaiów, Xiaguan Banchan tuocha z Cang Shan (Dali) za 65 kuaiów.


Liście dość ciekawe. Widać, że przez te trzynaście lat w Kunmingu trochę się postarzały. Niestety herbata ma dość nieprzyjemny "piwniczany" zapach. Jakby skład, w którym była przechowywana był słabo wentylowany. Sądzę też, że tong mógł zostać trochę podlany wodą. Zwłaszcza z jednej strony binga, na samym brzegu liście wyglądają mało przyjaźnie: są szarawe, bardzo suche i kruche. Nie ma jednak śladów pleśni, czy innych "obcych" organizmów. W samym sercu binga jest może kilka miniaturowych żółtych kropek przypominających "jinhua" w heichy. Łatwo i przyjemnie się rozłupuje binga. Liście są duże, niezbyt mocno prasowane.


Napar jest ciemny, drzewno-burgundowy (może nie do końca na zdjęciu widać te czerwone odcienie).

Ma słodki, błotnisty, mulisty zapach. Przebija też intensywniejszy mentolowy aromat. Ma pełny, ciężki smak. Bardzo orzechowy.

W gardle i na języku pozostaje kwiatowy posmak.


Jednak ten koncert smaków psują przebijające się mulisto-piwniczne nuty, niczym strasznie irytujący instrument, podczas przyjemnego utworu. Ciężko się odprężyć i skupić tylko na tym co przyjemne.


Herbata na taobao miała bardzo pochlebne oceny odnośnie smaku. Owszem, jest dobra, jednak ta mulistość jest dla mnie zbyt odstraszająca. Może trafiłem na złego binga. Zastanawiam się nad kupnem drugiego w celu porównania (w końcu cena niewielka). Materiał, z którego jest ten bing jest zdecydowanie dobry. Minusem są warunki przechowywania (co zresztą było wspomniane wprost w aukcji).




Druga herbata: Xiaguan, to interes miesiąca jak dotąd (w zasadzie to nawet najlepszy interes odkąd jestem w Chinach). Pyszna, niezwykle wydajna. Chyba stanę się prawdziwym miłośnikiem Xiaguanów, jak tak dalej pójdzie.


Klasyczny tybetański "grzyb" jest porządnie hermetycznie zapakowany.


Liście są bardzo mocno zbite, ale przy użyciu klasycznego szpikulca do puerów nie ma większych problemów z wydobyciem liści, łamiąc je tylko w minimalnym stopniu.



Chińska nazwa Banchan, to nic innego jak Panczenlama w języku Polskim. Co jest w pewnym sensie dość ironiczną nazwą dla chińskiej herbaty, biorąc pod uwagę cały problematyczny kontekst polityczny (i jakby nie było - czysto humanitarny i religijny). 


Na etykiecie mamy piękny wzór tzw. trzech klejnotów buddyjskich (czyli budda, dharma i sangha).


Bardzo atrakcyjne liście, ładnie i równomiernie się zestarzały. Całkowicie brakuje nieprzyjemnego zapachu uprzedniejszego CNNP.

 Herbata bardzo dobrze dojrzała i w o wiele lepszych warunkach niż poprzednia.



Napar jest bardzo ciemny, nawet aż do 10 parzenia (na zdjęciu po lewej drugie parzenie). Napar jest ciemny, bursztynowy, ciemno brązowy. Ma intensywny drzewno-ziołowy aromat.

Smak również przywodzi na myśl podmokłe drewno. Przebija się przez niego smak siana, suszonych ziół. Również orzechowe nuty są bardzo silne. Przeważnie orzecha włoskiego. Znacznie lepiej do mnie trafia niż CNNP. Całkowity brak mulistego, piwniczego aromatu i smaku.
 
Sympatyczna goryczka, lekko wysuszająca gardło.  Posmak orzecha włoskiego długo pozostaje w ustach. Piękna, bardzo ciemna barwa zaurocza. Wyśmienita herbata. Nie sądziłem, że w przeciągu 13 lat tak ładnie się może zestarzeć shengpu. Nie wiem na ile to, że bardzo lubię Xiaguany, sprawia, że tak bardzo zasmakowała mi ta herbata. Ale jakby nie było - degustacja herbaty to kwestia czysto subiektywna, więc nie ma co tu prowadzić debaty.
 
 
Herbata ma przyjemne qi i działanie lekko rozgrzewające. Jest to niezaprzeczalnie najlepszy stary shengpu w mojej niewielkiej kolekcji. I jeden z najtańszych, chciałbym też zauważyć. Jestem w pełni nią zachwycony. Cudowny kougan. Wprost niesamowity.
 
 
Z każdym kolejnym parzeniem chaqi herbaty daje się we znaki. Jestem coraz bardziej pobudzony i rozgrzany. W znacznym stopniu zwiększa potliwość. Przez mniej więcej 8 parzeń jako wyznacznikiem parzenia posługuję się kropelką na skraju dziubka - jak się chowa, to szybko wylewam napar. Smak nie ustępuje, kolor powoli z każdym parzeniem zaczyna blednąć. Przechodzi z bursztynowego w ciemno-miodowy. Przy ostatnim przełknięciu (8 parzenie)  wciąż czuję smak suszonych ziół, zboża, itp. (kojarzy mi się szczególnie z dzieciństwam i babciną spiżarnią m.in. z ziarnem, fasolą etc.). Na zdjęciu po lewej 10 parzenie.
 
 
Jeszcze przez kolejne najbliższe parzenia trzyma się przyjemny posmak suszonych polnych ziół - rumianku, nagietka, pokrzywy, mięty...

Cały czas bardzo silne chaqi, lekko oszałamiające. Strasznie rozgrzewa i pobudza.

Dochodzę do 15 parzeń (zdjęcie po lewej), kiedy przychodzi czas na przerwę. Piętnaste parzenie jest mniej intensywne. Nadal jest obecny przyjemny, słodki huigan.


Współlokator zrobił curry i przyszli goście. Ja jestem totalnie wypłukany po tych niespełna dwóch litrach herbaty i mam straszną gastrofazę.


Po niespełna dwóch godzinach wracam do herbaty, gdyż jeszcze jest w niej potencjał. Yixing jest już zimny, czego nie lubię, jendak da się to znieść. Wyciągam z niej kolejne pięć parzeń przed ostatecznym zakończeniem sesji. Jestem bardzo zadowolony z tej herbaty. W ostatnich parzeniach nie czuć już wszystkich jej nut, lecz wciąż jest bardzo przyjemna i słodka.
 
 
Liście również bardzo ciekawie się prezentują. Duża ilość ładnych, mięsistych patyczków. Mają piękną ciemną barwę.
 
 

 
 
Podsumowując: Xiaguan zdecydowanie wygrywa. Cieszę się, że kupiłem dwa Xiaguany i jednego CNNP, a nie odwrotnie. I już przymierzam się do zwiększenia kolekcji tych Xiaguanów.


poniedziałek, 5 listopada 2012

Heicha cz. 2

Od poprzedniego wpisu mozolnie i powoli eksploruję klimaty chińskich mniejszości etnicznych i herbaty heicha. Na temat heichy z Shaanxi jest niewiele informacji, poza tym, że główny producent tej herbaty działa dopiero od kilku lat. Na razie spełzły na niczym moje poszukiwania informacji chociażby o tradycji picia heichy wśród tutejszej mniejszości huiów. Nie miałem też jak dotąd sposobności spróbowania innej heichy poza tą z Shaanxi, chociaż ostatnio zakupiłem całą cegłę z Anhua.


Informacje, które posiadłem nie są w żaden sposób ezoteryczne, należą wręcz do kanonu "common knowledge" o heichy, powtarzanych w każdym chińskim opisie herbaty. I tak poza standardowymi elementami zdrowotnymi (bo obniża ciśnienie, redukuje cholesterol, odchudza, rozgrzewa, leczy "to" i "tamto", etc.) dowiedziałem się takich podstaw.


Kwestia nazewnictwa. Oprócz powszechnie znanej nazwy heicha, znana jest ona również pod takimi nazwami jak fucha.W języku chińskim funkcjonuje to pod dwoma różnymi zapisami, z czego jeden jest szczególnie popularny. Fucha 茯茶 jak i fuzhuan cha 茯砖茶. Jeszcze jedna nazwa pod, którą może być znana ze względu na swoje zdrowotne właściwości to fucha 福茶. W tym zapisie wykorzystywany jest chiński ideogram na szczęście. Jeśli zdobędę jeszcze jakąś dokładniejszą wiedzę na ten temat, uzupełnię te informacje.


Herbata jest produkowana przez mniejszości narodowe, głównie wywodząca się z tzw. prowincji granicznych (co wiedziałem w sumie już wcześniej, jako jedną z niewielu rzeczy). Służyła jako jeden z środków handlu i wymiany. Ze względu na swoją specyfikę mogła przetrwać w trudnych warunkach podróżnych, co było istotne dla wędrujących kupców. Czy deszcz czy susza, jest to porządna, mocna herbata, która się nie złamie (chodzi mi o ducha herbaty, a nie cegłę, aczkolwiek te drugie potrafią być naprawdę mocne...). Wszystko jednak bardzo ogólnikowo, nie znalazłem jeszcze szczegółowych informacji. Do tego kilka legend i teorii, jak powstała ta forma herbaty; np. że pewna grupa kupców w trakcie podróży zauważyła, że herbata zaczęła im się psuć i ją porzucili. Następnie, po długim czasie pewna grupa ludzi ratujących się ucieczką znalazła tą herbatę, która pomogła im przetrwać. Przez ten czas herbata sfermentowała i uzyskała formą heichy. Służyła jako lekarstwo, a jej właściwości sprawiały, że uzupełniła dietę uciekinierów o wartości odżywcze, których nie miała dieta pozbawiona świeżych roślin, warzyw, owoców.

Grzyb herbaciany.




To co faktycznie było dla mnie ostatnio enigmą, i jak ślepiec w jaskini starałem się zrozumieć z czym mam do czynienia, tak teraz jest to dla mnie odrobinę mniej tajemnicze. Żółty nalot, czyli właśnie owy "złoty kwiat" (chin. jinhua) jest niczym innym (o czym informował mnie początkowo Wojtek) jak pewnym szczepem grzyba - a nie jak poprzednio sądziłem szczepem krzewu (oczywiście nie zmienia to faktu, że jest taki szczep jak jinhuacha, ale nie ma on nic wspólnego z "tym" jinhua). Tak jak nasze sery (których tak mi tutaj brakuje) dojrzewają i rozwijają się odpowiednio dzięki odpowiednim szczepom pleśni, tak ta herbata uzyskuje swój charakter dzięki owemu tajemniczemu Coronoid Eurotium. I tak poza oczywistymi zaletami wpływającymi w cudowny sposób na nasze zdrowie (tutaj powinna być długa litania najbardziej znakomitych i szokujących wyników badań) ma bardzo istotny wpływ na strukturę i charakter tej herbaty. Próbowałem dowiedzieć się jaki jest szczególny sposób powstawania tego "złotego kwiatu", ale dowiedziałem się tylko tyle, że jego rozrost można zawdzięczać temu, że liście są drobno cięte, z dużą ilością patyczków i bardzo mocno zbijane w cegłę przy użyciu pary (czyli de facto podobny proces produkcji jak u puerów). Ograniczone dojście powietrza, kontrolowana wilgoć i wentylacja sprawiają, że powstają bardzo dobre warunki do rozrostu tego grzyba/pleśni (czas dla mnie wrócić do podręczników biologii dla szkół średnich). Grzyb ten podtrzymuje strukturę cegły. Sprawia, że się zwarto i mocno trzyma. Nie jest sucha i nie kruszy się tak łatwo. Nadaje również charakterystyczny smak herbacie; jakkolwiek dla mnie, przy długim zaparzeniu jest zbyt intensywnie kwiatowa.


Dla osób zainteresowanych heichą z Shaanxi zamieszczam krótki filmik na temat tej herbaty i jej produkcji:





Mam nadzieję, że znajdę wkrótce więcej informacji na temat heichy (np. tradycji jej przetwarzania i parzenia), którymi będę mógł się z Wami podzielić.

Jakby ktoś z Was miał jakieś ciekawe informacje proszę bez krępowania wpisywać w komentarzach. To samo dotyczy wszelkich uwag czysto merytorycznych, jeśli gdzieś coś źle/nieściśle napisałem.