sobota, 6 kwietnia 2013

Lao Tie Guan Yin 2006

Ostatnio zaopatrzyłem się w dwa starsze Tie Guan Yin (nie licząc w kugua). Jeden 5, drugi 7 letni. Obu smakowałem w herbaciarni, jednak nie za wiele spamiętałem z moich wrażeń.




Dzisiaj przetestowałem 7 letniego. Oba są prażona w bardzo niskim stopniu. Zaledwie podprażane co roku, żeby podtrzymywały smak i żeby nie kwaśniały przez nagromadzenie wilgoci. Sądzę, że w Krakowie ten proces nie będzie potrzebny.




Liście w rozgrzanym naczyniu z palonej duan ni mają intensywny słodkawy zapach. Delikatnie czekoladowy. Może bardziej jak owoce w czekoladzie. Słodkie i lekko kwaskowate. 

Smak kwiatowy. Znajoma powiedziała, że lekko orzechowy. Bliżej mu zielonym, świeżym TGY niż prażonym. Delikatne prażenie bardziej wzbogaca smak. Nie wydaje się, żeby zabijał tradycyjny smak TGY. Raczej dodaje mu pewnych walorów, elementów, których wcześniej nie miał. Bardziej bym mówił o mlecznej czekoladzie niż ciężkiej, gorzkiej. Pozostaje mleczna delikatność wulonga. 

Przy dłuższym parzeniu pojawia się delikatna goryczka. Gdy potrzymać herbatę dłużej w ustach pojawia się znienacka szokująca nuta. To musi być wędzona ryba. Zdecydowanie smak podwędzanego dymionego łososia lub makreli. Jest połączone z delikatną goryczką utrzymującą się na samym tyle języka i w gardle. 

Liście można potrzymać trochę dłużej, żeby wyciągnąć więcej z tej herbaty. Pojawi się goryczka, lecz jeśli będzie to jedno z późniejszych parzeń, cierpkość nie będzie dokuczliwa. Jest to bardzo dobra herbata, ale chyba nie ma potrzeby wyciągania więcej niż 10 parzeń.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz