sobota, 20 października 2012

2011 Xiaguan Jingua gong

Ostatnie miesiące zajęły mi przygotowywanie się do wyjazdu i aklimatyzacja w Xi'anie, w którym spędzę najbliższe miesiące. Dwa miesiące zajęło mi poszukiwanie dobrych sklepów z herbatami. Pu'ery z tego co można zauważyć są tutaj pewnym novum. Często sami sklepikarze się na nich nie znają i dopiero się dokształcają. Dzisiaj na przykład strasznie mnie rozbawiło, jak jeden ze sprzedawców nie mógł sobie poradzić z rozczłonkowaniem zwykłego Xiaguana "Gold Ribbon". Połamał go w końcu na niesamowicie małe kawałki i dodatkowo kruszył liście przed wrzuceniem do gaiwana. Niesamowity widok. Do tego samego sklepu przyszła też stara Chinka dopytując się czym się różni sheng puer od shu.

Wszystko to wiąże się dodatkowo z innym poważnym problemem: mianowicie ciężko jest dostać dobrej jakości stare puery. Większość z nich nie jest starsza niż z 2005 roku. Ale, że mają dużo Xiaguanów i Douji, które bardzo lubię, sądzę że nie będę umierał z pragnienia. Zwłaszcza, że wśród nich jest dużo perełek ciężko dostępnych przez internet.



Ten wpis poświęcę ubiegłorocznemu Xiaguanowi Jingua gong.


Pierwszy raz mam do czynienia z tym tuo ale nazwa sugerowała mi, że może będzie miało pewien melonowy posmak (jin gua - złoty melon)









Ciastko jest niepozorne, 100 gramowe. Ma ładny kształt przypominający małe dynie ogrodowe. Liście typowe dla tuo xiaguana. Przeważają młode i pozawijane.








Jak bywa przy pierwszym rozbijaniu tuo, pierwsza porcja jest dość mocno rozczłonkowana.


Biorąc pod uwagę, że ostatnio pijałem tylko puera nieznanej mi dotąd marki z Bulang Shan jest to miła odmiana. Poprzednie ciastko było co najmniej bardzo pospolite.


Zrobiłem jedno krótkie płukanie w celu obudzenia liści. Nie czuję potrzeby robienia więcej. Nie ma też z czego płukać herbaty, gdyż starałem się nie wrzucać drobnych, połamanych liści.


Napar więc jest bardzo jasny i czysty. Od razu czuć charakterystyczny delikatnie tytoniowy posmak xiaguana, oraz cierpkość, która pozostaje w ustach. Jednak ku mojemu zaskoczeniu czuć dotąd obce mi nuty. Przebija się ziołowy posmak, szczególnie miętowy, nieśmiało ostry.



Przy kolejnym parzeniu jeszcze bardziej czuć ów ziołowy, zaryzykowałbym kwiatowy, polny zapach. Herbata ta, pomimo swojego młodego wieku ma dość intensywne chaqi.  Po przemijającej cierpkości pozostaje przepyszny huigan utrzymujący się w ustach.



Jedną z zalet Xiaguana jest właśnie ich klarowny, złoty, oleisty kolor.





Przy piątym parzeniu wciąż czuć bardzo mocno słodki smak tej herbaty. Poza ziołami nieśmiało zaczynają się przebijać owoce. Naciągane by było, gdybym powiedział, że wyczułem tam melona.


Lekko ostry, miętowo-ziołowy posmak jest wciąż zauważalny. Jest doprawdy intrygujący. Utrzymuje się przez kolejne parzenia. Chaqi tej herbaty jest bardzo mocne jak na roczniaka. Ma silne działanie rozgrzewające; pomimo cierpkości nie wysusza gardła i jamy ustnej.


Zastanawiam się nad zainwestowaniem w większą ilość tych tuocha.






Liście znacznie lepsze od mojego poprzedniego ciastka. U dołu gniazdka raczej mała ilość pączków. Mam jednak wrażenie, że nie ma tak dużych liści jak np. w "Gold Ribbon". U niektórych z liści już zachodzi fermentacja (widać to u tych po prawej stronie zdjęcia. W ciastku jest też sporo młodych łodyżek.

2 komentarze:

  1. Cieszę, że wreszcie (poza Sayamą i Morzem Herbaty) ktoś pisze na poważnie po polsku o herbatach i to z pierwszej ręki. Brawo!
    Piotrek, gdybyś robił większe zakupy to ja jestem zainteresowany tym tuocha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla siebie i tak planowałem kupić jakieś 5 sztuk jeszcze. Na styczeń będę wracał do Polski, więc jeśli by ktoś chciał, to będę mógł to przewieźć, zwłaszcza, że nie jest to szczególnie ciężkie tuo ;]

    OdpowiedzUsuń