niedziela, 21 października 2012

Prażony ChaShun Tie Guanyin.

Póki jeszcze trwa weekend podzielę się kolejnymi herbacianymi doświadczeniami.



Od jakiegoś czasu chodził za mną długo prażony tie guanyin. Nie mogłem go jednak znaleźć w żadnej herbaciarni, a jeśli już to był do kupienia w dużych ilościach (min. 250g, co wynosiłoby ponad 200 zł).


Na szczęście niedawno znalazłem miejsce, gdzie co prawda cena wychodzi mniej więcej taka sama, za to można kupić mniejsze ilości, bo jest pakowana w małe saszetki.


Tak więc wszedłem w posiadanie 7 saszetek, odpowiadających ok. 50 gramom.


Producentem jest firma ChaShun.






Tak jak przypada na TGY listki zwinięte są w małe kłębki. Dzięki długiemu prażeniu mają bardzo ciemny, matowy, brązowy kolor. Wydzielają słodkawy, dymny zapach.










Dla prażonego TGY przeznaczyłem specjalnie jeden z yixingów. Mam nadzieję, że przez glinkę Duan Ni smak będzie wyraźniejszy, niż przy zwykłym ceramicznym gaiwanie.


Robię tylko jedno, bardzo krótkie płukanie liści, prawie wrzątkiem.


Pierwszy prawdziwy napar ma głęboki intensywny zapach gorzkiej czekolady i karmelu. Bardzo słodki i zachęcający.


Smak jest w podobnej tonacji, delikatnie korzenny, z nutą palonego drewna. Gładki, a jednocześnie intensywny, rozchodzący się po języku.


Drugie parzenie wyszło mi mocniejsze. Napar ma kolor ciemnego bursztynu. Napój ma rozgrzewające działanie, co przy aktualnej pogodzie jest przeze mnie bardzo mile postrzegane.






Wciąż bursztynowy, ciemnobrązowy kolor. Nadal utrzymuje się słodki zapach prażonego cukru, obecna jest lekka goryczka, która jest wyczuwalna na tyle języka. Bardzo delikatna, przebijająca się kwaskowatość wyczuwalna z tyłu. Obecna cierpkość jest łagodna, nie zaburza reszty bukietu. Wciąż pozostaje utrzymujący się słodki posmak.







Przy piątym parzeniu wciąż utrzymuje się karmelowy smak, a herbata ma lekko rozgrzewający i pobudzający efekt. Napar jest intensywniejszy, lecz nie traci swoich walorów.


W kolejnym naparze smak czekolady jest już mniej wyczuwalny. Również cierpkość jest intensywniejsza.



Przy siódmym parzeniu napar jest bledszy. Gama smaków stała się mniej wyczuwalna. Cierpkość pojawia się dopiero przy przełknięciu.


Postanawiam zmienić sposób wyznaczania czasu. Do tego parzenia, moment przelania herbaty wyznaczała mi kropelka na końcu dzióbka, chowająca się w dzbanku.






Aromat wciąż słodki, melasowy. Kojarzy cię z gorącym karmelem. W ustach pozostaje smak prażonego ryżu, gryki.


Ósme parzenie przeciągam do 2 minut. Smak jest przyjemny, pełny. Napar jest jaśniejszy.


Przy dziewiątym parzeniu nadal czuć smak prażonych ziaren. Cierpkość jest mniej wyczuwalna. W tym momencie skończyła mi się butelkowana woda, więc nie jestem w stanie sprawdzić jej całego potencjału. Wydaje mi się jednak, że przy tej herbacie 10 parzeń w tym momencie jest taką rozsądną liczbą.


Herbata ma umiarkowane qi, lekko pobudzające i rozgrzewające działanie, co sprawia, że dla mnie jest idealna na chłodną, deszczową, depresyjną pogodę.


Liście po zaparzeniu prezentują się interesująco. Brakuje mi jednak tych zieleni, które się ukazują po zaparzeniu niektórych yancha.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz