poniedziałek, 25 czerwca 2012

2009 Jingmai Shan Zi Ya Sheng Pu Er

Jest to chyba jedyna dobrej jakości mao cha dostępna na polskim rynku herbacianym. Przypadkowo natknąłem się na nią na stoisku Five Star Tea na Festiwalu Herbaty w Cieszynie. Wojtek, przedstawiciel FST, sam przyznał, że wziął ją ze sobą przypadkiem, i to w niewielkiej ilości: 30 gram.




Liście zostały zebrane przed Qing Ming w rejonie Jingmai Shan (na południe od rzeki Lincang) z charakterystycznych czerwonolistnych drzew. Dlatego też część nazwy tej mao cha to Wild Purple Bud. Zbierane są one przez mniejszości etniczne Bulang i Hani. Niektóre z liści są zdumiewająco duże i zostały bardzo dokładnie zrolowane, co widać powyżej. Jeszcze w suchej postaci można zauważyć, że listki te charakteryzują się długimi łodyżkami. Na pewno liście te nie są z młodych plantacyjnych krzewów. W postaci suchej raczej ciężko uraczyć zieleń liści: są ciemnoszare, z odcieniami brązu.




Wojtek uprzedził mnie, że należy ją dłużej budzić - ok. dwóch niezbyt długich płukań w rozgrzanym yixingu. Przy prawdziwym (trzecim) parzeniu ukazuje nam się klarowny pomarańczowy, o barwie jasnego bursztynu napar. W wenxiangbei utrzymuje się przyjemny kwiatowy aromat. W pierwszej czarce nie wyczuwam prawie w ogóle ku. Napar ma słodkawy smak, który jednak nie utrzymuje się zbyt długo po przełknięciu. Goryczkę ciężko wyczuć nawet w późniejszych parzeniach.




Ma ona jednak umiarkowane cha qi delikatnego shengpu. Kiedy piłem tą herbatę w niedzielę, na drugi dzień po zakończeniu Festiwalu Herbaty, była naprawdę podła pogoda (którą i tak wolę od nieznośnych upałów nękających mnie od paru dni). Po czarce naparu od razu ciało przenika ciepło i można odczuć jego efekty w postaci zwiększonej potliwości. Czuć jak powoli skóra rąk zaczyna wilgotnieć. Przez ciało przepływa lekki dreszczyk stawiający włoski na rękach. Dłonie stają się lepkie od potu.




Liście po zaparzeniu są długie, z okazałymi ogonkami. Widać, że nie pochodzą z młodych drzew. Obserwując liście można zauważyć w jaki sposób przebiega fermentacja.




To co jeszcze zawdzięczam tej herbacie, to pokonanie męczącego mnie przez pół dnia poważnego bólu głowy.


Jeśli ktoś nie miał jeszcze przyjemności pić sheng puera w tej postaci powinien go spróbować, zwłaszcza, że nie ma go wiele na polskim rynku. Mao cha to bardzo często niedoceniana herbata. Nie ma takiego potencjału przy dojrzewaniu jak prasowane puery. Warto jej sobie troszkę odłożyć i co kilka miesięcy sprawdzać jak proces starzenia wpływa na tą herbatę. Przy takich deszczowych dniach jak ostatnio, dość często po nią sięgam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz