wtorek, 1 kwietnia 2014

Rikyuki, czyli rocznica śmierci Sen no Rikyu

Dziś, w niedzielę 30 marca (nasza Laetere) obchodzone jest Rikyuki (w zasadzie wypada dokładnie 28 marca), czyli tradycyjne wspomnienie śmierci Sen no Rikyu. 




Rikyu był uczniem Takeno Joo i Dochina.Większość znanych dziś szkół drogi herbaty, chanoyu, wywodzi się właśnie od niego. Pochodził on z kupieckiego miasta Sakai. Przez większość życia nie mógł się jednak poszczycić bogactwem. W Sakai kupcy, którzy zajmowali się herbatą mogli poszczycić się meibutsu: pięknymi utensyliami do herbaty, mającymi bogatą historię, będącymi wytworami najprzedniejszych mistrzów rzemiosła i wartymi niewyobrażalne sumy pieniędzy. Rikyu z kolei skupił się na rozwijaniu tradycji herbaty w prostym, skromnym stylu: wabi. Proste, skromne utensylia o surowym charakterze oraz nieduże pawilony herbaciane o rustykalnym wyrazie - to rewolucja przypisywana Rikyu.

Rikyu popadł w niełaskę u Hideyoshiego i musiał popełnić honorowe samobójstwo. Ciężko jednoznacznie przyznać, co było rzeczywistym powodem tej nagłej zmiany w sercu Hideyoshiego - jeszcze kilka lat wcześniej łączyły ich bardzo silne więzi, które dziś niektórzy z historyków nazywają ich "miesiącem miodowym". Niektórzy sądzą, że jednym z powodów mógł być incydent z posągiem w bramie świątyni Daitokuji. Mianowicie na 50-lecie śmierci swojego ojca Rikyu postanowić ufundować odnowienie świątyni i budowę bramy. W podziękowaniu władze świątyni umieściły na bramie posąg Rikyu - co z kolei mogło sprawić wrażenie jego próżności i wynoszenia się ponad stan. 
W ostateczności Rikyu został pod przymusem przetransportowany do Sakai. To właśnie wtedy, gdy Rikyu w obstawie żołnierzy sunął wolno po rzece Yodo, doszło do sławnego spotkania. Na brzegu pośród trzcin, w ostatnim geście szacunku dla swojego mistrza, w akcie być może ostatniego pożegnania, stanęli jego oddani uczniowie: Furuta Oribe i Hosokawa Sansai. Przybyli oni na brzeg Yodo w sekrecie, gdyż za ten akt odwagi i wierności mogła ich spotkać poważna kara. Później Rikyu ze wzruszeniem wspominał tę chwilę w jednym ze swoich listów. To wydarzenie było bardzo malowniczo pokazywane w różnych ekranizacjach życia Rikyu.

Po dziesięciu dniach w Sakai Rikyu został znów wezwany do Kioto, by mógł popełnić seppuku. Źródła mówią, że na tą okazję wezwano trzy tysiące żołnierzy by otoczyli jego rezydencję, tak "by nawet mysz nie mogła się prześlizgnąć". 

Ze śmiercią Rikyu wiąże się jeszcze jedno wydarzenie, może i tylko zbieg okoliczności, ale na pewno dodające w oczach ówczesnych powagi całej sytuacji. Jak bowiem odnotował jeden z kapłanów sinto, w dniu 28 marca nad Kioto rozpętała się potężna burza, a na miasto spadł grad o wielkości półtora centymetra.

Gdy na zewnątrz bił grad, Rikyu wbił ostrze w brzuch i pozwolił, by jak mówią niektórzy, dusza uszła z jego wnętrza (czytając niektóre z japońskich tekstów możemy zauważyć, że tak jak na zachodzie dusza mieści się w sercu, tak w Japonii mieści się ona w żołądku). 

Jeszcze na chwilę przed śmiercią skreślił wiersz (zostawiam w angielskim przekładzie):

Seventy years of life-
Ha ha! and what a fuss!
With this sacred sword of mine,
Both Buddhas and Patriarchs I kill!


Po śmierci Rikyu jego rzeźba, będąca przedmiotem kontrowersji została ukrzyżowana w Kioto, a jego rodzina rozwiązana i skazana na zesłanie. Zanim doszło do rehabilitacji tego wielkiego mistrza herbaty minęło jeszcze wiele lat. Z czasem doszło również do jego swoistej apoteozy, deifikacji jako bóstwa opiekuńczego chanoyu

Ja jednak wolę myśleć o nim, tak jak Ojcowie Kościoła myśleli o Platonie, św. Tomasz o Arystotelesie, czy Matteo Ricci o Konfucjuszu, jako o człowieku o wielu cnotach. W jego konkretnym przypadku: prostocie, skromności, spokoju ducha. Spotkanie herbaciane nabrało również nowego charakteru: nie chodziło o szczycenie się przed gośćmi drogocennymi utensyliami, ale o wartość samego spotkania, komunii pomiędzy gośćmi i gospodarzem. Czarka gęstej herbaty, którą dzielą się wszyscy goście wprowadza wręcz ducha agape w to spotkanie. Nic więc dziwnego, że wiele osób dopatruje się w chanoyu wpływów chrześcijaństwa, które przez większość życia Rikyu cieszyło się wolnością (prześladowania zaczęły się w 1587 za Hideyoshiego, Rikyu zmarł w 1589). Rodrigues (jezuita, który spędził dużą część swojego życia w Japonii) w swoim Arte Breve napisał, że "zamysłem cha jest grzeczność, wychowanie, umiarkowanie, pokój ciała i ducha, skromność, bez przepychu i splendoru". 

Same związki chanoyu i chrześcijaństwa to trochę inna historia - niekoniecznie długa, ale na pewno przebogata. Uważa się, że co najmniej pięciu z siedmiu uczniów Rikyu było chrześcijanami. Wiemy z raportów o. Frois SJ, że często wędrujący misjonarze odprawiali msze w pawilonach herbacianych należących do chrześcijan. Sam Frois spotkał się z Rikyu podczas audiencji u Hideyoshiego na sześć tygodni przed jego samobójstwem/egzekucją. O zwyczaju picia herbaty pisali tak kupcy jak i misjonarze. Valignano sporządził nawet instrukcje, jak powinni zachowywać się osoby odpowiedzialne za chanoyu w domach jezuitów, oraz umieścił chanoyu wśród obowiązków dojuku (odpowiednicy diakonów). Kiedy w 1565 roku o. Almeida odwiedzał jednego z chrześcijan w Sakai, napisał, że gdy wszedł do pawilonu przez owe małe drzwiczki ukazało mu się wnętrze, które "wydawało się raczej zbudowane rękoma aniołów niż któregokolwiek z ludzi". A palenisko (zapewne jakaś forma binkake) wykonane z gliny w cudowny sposób było czarne jak smoła i zarazem świetliste jak lustro. Warto byłoby wspomnieć szczególnie o Takayamie Ukon (którego proces beatyfikacyjny trwa) ale może już kolejnym razem.

Wracając do dzisiejszego spotkania herbacianego.




Na zdjęciach widoczna jest przepiękna czarka wykonana przez Andrzeja Bero. Idealna wielkość, stonowane, naturalne barwy. Ziemisty brąz i zarazem lukrowa biel, niczym lodowiec spływający po ściance czarki. Do tego paw, jeden z pierwszych symboli chrześcijańskich, stąd i ochrzczona została ta czarka imieniem św. Hieronima. Oprócz niej goście dostali herbatę w dwóch czarkach wykonanych przez polskiego ceramika (nazwisko właśnie mi uciekło - przypomni mi się, to uzupełnię), zakupionych w Czarce oraz jednej letniej kyoyaki.

Jako, że nie posiadam żadnego meibutsu, które można by wystawić wykorzystałem zwykłą kadzielnicę. 

Do tego wazon (improwizowane hanaire) z bawarskiej ceramiki oraz okwiecona gałązka jabłoni. 
Dzbanek - ni to tetsubin, ni ginbin - z brązu (nawet nie wiem, czy dozwolony według kanonu - przypuszczam, że nie). 
Tacka (bon): tradycyjna, czarna, lakowana. Natsume czerwone, niestety nie w stylu Rikyu (powinno być całe czarne). 





 Herbata matsu no midori (sosnowa zieleń). Raczej standardowa, ale porządna matcha na usuchę (rzadką herbatę).









Osobom zainteresowanym postacią Rikyu polecam, oczywiście poza literaturą, znakomity film "Rikyu":



Z nowszych pozycji wyszedł ostatnio nowy film pt.: "Ask This of Rikyu", oraz anime "Hyouge mono" (ang. "Bowl Man") luźno oparte na historii Furuta Oribe, ucznia Rikyu, ukazujące ich wspólne relacje. Jeśli wpiszecie do google "hyouge mono online" powinny wam się ukazać strony, gdzie można to obejrzeć na streamie. Jako, że nie jestem jakimś wielkim fanem anime (jedna seria na ok. 2 lata) mogę je spokojnie polecić ludziom, którzy normalnie nie oglądają tego typu rzeczy. 



*Część materiału historycznego i cytaty wzięte są z Tea in Japan. Essays on the History of Chanoyu, ed. Paul Varley, Kumakura Isao, Honolulu 1989.


4 komentarze:

  1. Takie wpisy jak ten, pomagają lepiej zrozumieć Japońską herbatę. Pouczające.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że "matsu no midori" nie zawiodła i że udało się ją wykorzystać przy takiej okazji. Podobne spotkanie można w sumie "powtórzyć" (pamiętając rzecz jasna o zasadzie "ichigo ichie" ;)) już za trzy tygodnie, bo 28 dzień drugiego miesiąca 1591 r. wg kalendarza księżycowego, kiedy Rikyū popełnił seppuku, odpowiada tak naprawdę dacie 21 kwietnia w naszym, gregoriańskim kalendarzu. Co nie zmienia faktu, że oficjalny "dzień pamięci" obchodzony jest 27 marca najpierw przez Omotesenke, a dzień później przez Urasenke i Mushakōjisenke.

    "Hyouge mono" dobrze się ogląda, tylko specyficzna, ekspresywna mimika bohaterów może nieco szokować na początku ;) Chociaż fabuła jest ogólnie mocno fikcyjna, ciekawie pokazane zostało formowanie się chanoyu w stylu wabicha na tle ówczesnej ostrej walki o władzę. Zresztą sam Rikyū, zwłaszcza pod koniec, okazuje się postacią dość demoniczną i raczej nie przebiera w środkach, żeby osiągnąć własne cele, co na pewno odbiega to od typowego, zmitologizowanego przedstawienia jego osoby.

    Fajnie, że wróciłeś do pisania tutaj :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A chawan Andrzeja czy to nie meibutsu- ? Autor doglebnie przedstawil idee powstania tego naczynia. Dobrze wiedziec w czyim jest posiadaniu. Swienie znowu zobaczyc tak ciekawy i dobrze przygotwany wpis.Spotkanie herbaciane przebieglo w dobrej atmoswerze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do daty to faktycznie: 28 drugiego miesiąca ;] W tym roku akurat przypadało 28 marca, a Urasenke w Polsce obchodziło to 30 w niedzielę ;] Ale z tego co sprawdzałem to w innych centrach Urasenke też to było obchodzone w niedziele - pewnie tu już dochodzi kwestia tego, że to bardziej dostępny termin.
    A chawan od Andrzeja faktycznie ma chyba najbliżej do meibutsu ;] Chyba tylko musi jeszcze trochę przeżyć, bo jednak ta cecha historyczności przedmiotu też była bardzo istotna ;) Mam nadzieję, że dobrze go spożytkuję ;)

    OdpowiedzUsuń